Kilka godzin temu dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Tomasza Kality, byłego rzecznika partii SLD. Tomasz Kalita od kilku miesięcy chorował na glejaka mózgu i walczył o zalegalizowanie medycznej marihauny, aby móc walczyć ze swoim nowotworem. Miał 37 lat.
Polityka była całą pasją Kality. W prawdzie zaczynał on swoją karierę jako dziennikarz i politolog, ale, jak sam przyznał, bardziej od relacjonowania wydarzeń politycznych kręciło go bycie w ich centrum.
Jego kariera zaczęła się w 2003. Uczestniczył on wtedy w referendum akcesyjnym w sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Był bardzo aktywny politycznie, brał udział w wielu spotkaniach i dyskusjach, a także kampaniach wyborczych.
W czerwcu tamtego roku wykryto u niego glejaka mózgu, po tym, jak zasłabł w samochodzie. Jest to ciężki nowotwór, który jednak można leczyć medyczną marihuaną. Kalita przeszedł kilka operacji, jednak choroba postępowała. Walczył on nie tylko z nią, ale i o prawo do wyboru metody swojego leczenia. Nie tracił nadziei, że jego apel do władz o legalizację marihuany coś zmieni, a mówienie publicznie o swojej chorobie oznaczało sens dawania przykładu i impulsu do konkretnych zmian.
Niestety, nie doczekał się żadnych zmian, choć walczył do końca. Zmarł 16 stycznia 2017 roku.